środa, 2 maja 2012

wyzwanie majówkowe - dzień 4.

Jak tylko rozpoczął się dzień, ja Ania uroczyście ślubowałam moim wałkom, że dzisiaj nie będzie obijania i 4. doba wyzwania nie przegra z moim niezorganizowaniem. Jak było?

Wtorek zaczęłam od śniadania - musli mojej produkcji z 1/2 opakowania jogurtu naturalnego oraz czarna kawa z łyżeczką syropu z mniszka lekarskiego.



Kiedy już odpoczęłam po jedzeniu, czas umilała mi Ewa i jej metamorfoza (czas liczony bez rozciągania).



Po jakimś czasie, wsiadłam na rower i wybrałam się na wycieczkę z metą u mojego brata. 


Ponieważ czekali na gości i szykowali się na grilla, pomogłam zrobić sałatki i nawet załapałam się na obiad. 


Nie wiem na czym to polega, ale zawsze na grillu, kiedy zjem porcję "obiadową", którą spokojnie w domu bym się najadła, mój mózg i brzuch traktują jako przystawkę. Wy też tak macie?


Posiedziałam, odpoczęłam i kiedy już powoli zbierałam się do nastawienia na tryb "zaraz idę biegać", zebrały się chmury i wiatr, usłyszałam, że "zapowiadali burzę i deszcz", wyobraziłam sobie siebie, jak łapie mnie w połowie trasy i postanowiłam przeczekać, aż sprawa się wyjaśni. Tak się wyjaśniła, że z pełnym brzuchem zasnęłam na kanapie, kiedy mój luby próbował na PlayStation pokonać w grze Mike'a Tysona. 



Dzisiaj wstałam wcześniej. Niedługo idę odbić sobie to bieganie. 
Ahoj!

13 komentarzy:

  1. hahaha, mam nadzieję, że przynajmniej śniło Ci się coś miłego :D rower to przecież też cardio!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no właśnie nie pamiętam co mi się śniło :-) a moja jazda rowerem to takie bardziej emeryckie jeżdżenie dla zdrowotności i dobrego samopoczucia - bardziej się męczę przy odkurzaniu :-)

      Usuń
  2. he z grillem mam tak samo :)

    OdpowiedzUsuń
  3. na grillu mój apetyt nie ma hamulców i kiełbaski błagają mnie żebym zjadła je wszystkie xD co niestety odbija się potem na moim wyglądzie :(
    dlatego postanawiam ominąć dzisiejsze grillowanie i wybrać się na bardzo długie zakupy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a już myślałam, że tylko do mnie mięcho przemawia ludzkim głosem. alleluja! ;-)

      Usuń
  4. też tak mamy!
    I co pokonał Tysona?
    Ja dziś też z Ewą ćwiczyłam, w pokoju niestety mam 25 stopni i po 13 minutach... uwaga... prawie zemdlałam, było mi tak gorąco, płaty zaczęły latać mi przed oczami a w uszach szumiało- udało mi się tylko schylić głowę w dół i zaczęłam głęboko oddychać, doszłam do siebie po 2 minutach. Nigdy czegoś takiego nie miałam. Pouczona, włączyłam wiatrak i dokończyłam płytę. PO treningu lało się ze mnie... dzisiaj jeszcze jak planuję rower, ale później, później.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to nie jestem sama - już mi lepiej :-)
      no właśnie podobno przegrał tylko 1 pktem. smacznie spałam, więc nie wiem.
      babo, a dlaczego Ty nie włączyłaś wiatraka od razu? przy takiej temperaturze to nawet po 5 przysiadach paść trupem, a co dopiero przy ćwiczeniach Ewy! ale całe szczęście, że opanowałaś sytuację.
      a rower w terenie czy spinning?

      Usuń
    2. miał być spinning ale nogę sobie rozwaliłam i własnie męczę shape:)

      Usuń
    3. moja koordynacja ruchowa na schodach mnie zawiodła i rozciełam sobie pietę z tyłu ... ale jest dobrze już dziś, ewe wykonałam do połowy i nie dokuczała mi zbytnio przy tym :)

      Usuń
    4. oby się szybko zagoiła! ja wczoraj przy obiedzie uciachałam sobie nożem kawałek palca z paznokciem - dość przykre doświadczenie, przyznaję. Dlatego jeśli można przyspieszyć proces gojenia, to dla nas zamawiam z przyspieszeniem :-)

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Na grilu zachowuję się dokłądnie tak samo:) szczególnie gdy pracą się na nim ziemiaczki:)

    OdpowiedzUsuń