piątek, 27 kwietnia 2012

majówka start!


Piękna pogoda i wolne na uczelni przez cały tydzień. Fantastycznie! Nastawiam się psychicznie na jutrzejszy początek wyzwania majówkowego i już nie mogę się doczekać). :-)

Dzisiaj na obiad zjadłam zupę z owoców morza. Mój Luby wziął się za eksperymenty w kuchni i muszę przyznać, że ciężko było mi przełamać się do zjedzenia np. ośmiorniczek. Ale dałam radę, jestem otwarta na kuchenne nowości. Zupa ma bardzo dużą zawartość białka, jest lekka i syta. Polecana dla osób ćwiczących.


owoce morza, seler naciowy, czosnek, cebulka, ziemniaki, kukurydza, mleko zagęszczone niesłodzone,  sos ostrygowy, pieprz

A na deser zrobiłam jogurt lodowy, czyli zmiksowane mrożone truskawki z jogurtem naturalnym, posypane amarantusem ekspandowanym i startą kostką czekolady deserowej.



Ćwiczenia fizyczne chyba sobie odpuszczę. Dzisiejsze wioślarstwo wykończyło moje ramiona i nadgarstki. A jak już jestem w temacie wioślarstwa zastanawiam się czy posprzątają kiedyś basen...



i całość - strach się ochlapać:



Jakie macie plany na majówkę?

Ahoj!

20 komentarzy:

  1. Mój plan na "majówkę" to nadrabianie zaległości czytelniczych, dużo czasu na świeżym powietrzu i oczywiście treningi, treningi i jeszcze raz treningi :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o tak - czytanie! też planuję w końcu zabrać się za jedną z zaległych książek. co czytasz/planujesz przeczytać?

      a treningi to oczywista oczywistość! :-)

      Usuń
  2. o feeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee coż to za basen!! to po pierwsze
    po drugie, czemu moj K. nie chce eksperymentować w kuchni... skąd mieliście owoce morza, jakas mrożonka, ostanio jadłam taką zupkę sushi restauracji i była pyszniutka!
    po trzecie Czym Ty posypałaś lody, co to jest amarantusem ekspandowanym??? brzmi bardzo wyszukanie hahahah
    po czwrte powtórzę się ofeeeeeeeeeeeeee co to za basen, mam nadzieję, że siedzicie tylko i nie musicie wchodzić do tej wody.
    Ale zabawa musi być konkretna na czymś takim :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. basen wioślarski. troszkę zasyfiony, ale całe szczęście z wodą mam styczność jedynie poprzez wiosło. czasem coś chlapnie niestety. nie ma takich pieniędzy za które zamoczyłabym w tym nogi :-)

      a owoce morza kupione w postaci mrożonej mieszanki w Piotrze i Pawle. Cena nie wiem dokładnie, M. wspominał coś o 15 zł.

      a amarantus? kupiłam go ostatnio i testuję nieprzerwanie. zajrzyj tutaj:
      http://www.ekoprodukt.pl/nasze-marki/ekoprodukt/sniadaniowe/amarantus-ekspandowany/

      Usuń
    2. całe szczęście, że tylko wiosłujecie :)
      Podziękuj M. za info rozglądnę się w Piotrze i Pawle, ta zupa chodzi za mną, a ten smak ostry to juz szaleję normalnie :P

      Usuń
    3. amarantus sprawdzę jutro, po % nic nie będę pamiętać, oj piję teraz 1l wody zmuszając sie, tylko po to żeby kac był mniejszy.
      Treningu z Ewą Ch. żegnaj....

      Usuń
    4. tylko pieperzu trzeba wsypać sporo, bo przez kukurydze zupa ma słodkawy posmak.

      haha ja dzisiaj idę na babski wieczór i pewnie też rozsmakuję się w "soku winogronowym" :-) Ewa nam wybaczy. za mną już dzisiejszy trening.

      Usuń
  3. Ja na owoce morza nie skuszę się prędko, strasznie mnie przerażają :P A deser wygląda pysznie, tylko wyrzuty sumienia by mnie zjadły zanim ja bym się do niego dorwała ;))) Ale ja już tak mam: po ćwiczeniach zjem jabłuszko żeby się za bardzo nie zapchać i nie nadrobić zbyt szybko spalonych kalorii, a jak robię sobie dzień wolny to oporów przed jedzeniem brak :P Poplątanie z pomieszaniem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj mnie też przerażały. ale postanowiłam zaryzykować. wszystkiego trzeba spróbować. a deser same zdrowe kcal. nie ma co mieć wyrzutów sumienia tylko zajadać się ze smakiem
      :-)
      hahaha! poplątanie rzeczywiście. ale czasem też tak mam, nie chcę sobie psuć tego co wyćwiczyłam, a jak mam dzień lenia to kurs kanapa - lodówka na bieżąco.

      Usuń
  4. owoców morza póki co nie tknę, mam jakąś wewnętrzną blokadę. ale deser wygląda pysznie ;) ja wyjechałam na długi weekend z chłopakiem do jego rodziców ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na pierwszy raz polecam spróbować w jakiejś restauracji gdzie będą dobrze przyrządzone, żeby się nie zrazić na starcie jak coś podczas przygotowywania nie pójdzie pomyślnie :-)

      Usuń
  5. hurra, wyzwanie zaczynamy już jutro! :D deser wygląda jak dokładnie to, czego mi teraz potrzeba... ale z owoców morza robiłam tylko krewetki - jakoś zawsze się boję, że sobie nie poradzę z takimi rzeczami, zazdroszczę chłopaka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. ja tez zazdroszę, do swojego powiedziąłam ostatnio, że nawet jakbyśmy głofowali to by nie poszedł do kuchni :(( a on na to, przyniósł bym rzeczy do pokoju i byś wszytsko zrobiła. Nie osądzajcie go zbyt ostro, ja dobrze gotuję i stad to wpatrzenie w moja osobę- sprawia mi to przyjemność i znana jestem z tego albo raczej znienawidzona, przez dziewczyny jego kolegów, ze na parapetówy przynoszę już mała ilość sałatki, która jest zjadana w pierwszej kolejności. po takich achach- inne dziewczyny patrza na mnie wilkiem... Dlatego ostatnia specjalnie przesoliłam, coż to było za poświecenie swojego wizerunku :P

      Usuń
    3. ja też jeśli chodzi o owoce morza - to tylko krewetki, ewentualnie kalmary, jakoś nie umiem na razie przekonać się do innych ;)

      Usuń
    4. hahaha Mary lekutko Ci się sypnęło widzę :-)
      my robimy wspólnie, albo dzielimy się i raz gotuję ja raz on. M. lubi kombinować w kuchni, ja nie. jestem zbyt leniwa. najchętniej wrzuciłabym wszystko do jednego gara "bo nie ma czasu" :-)

      Ella - ja zakochałam się w odwłokach raczków podsmażonych na masełku z czosnkiem. Pycha!

      Usuń
    5. no lekutko, tyle tez były obrażone, bo ja praktycznie nie solę i zawsze wszyscy sobie dodawali, wiec coś im nie pasowało, ech zawiść ludzka nie zna grani. szkoda tylko, że same nie przyjdą i nie zapytają jak cos robię, sama kiedyś zaproponowałam jednej, żeby wpadła do zrobimy moją karkówkę na co ona MNIE GOTOWAĆ NIE MUSISZ UCZYĆ. ECH
      że by nie było, nie jestem jakimś guru kulinarnym, mam dni, że wszystko robię tak samo jak zawsze a tu efekt końcowy smakuje jak guma. Często na obiady robię nowe rzeczy, nie wiem czym to tłumaczyć za pierwszym razem wychodzą mi najpyszniej, powtórki juz mniej.

      Usuń
  6. bleeeeee
    w życiu bym ośmiorniczki nie zjadła
    fuuuj :P

    OdpowiedzUsuń