poniedziałek, 1 października 2012

weekendowe przemyślenia

Witajcie kochani po tygodniu nieobecności. Pierwszy dzień uczelni za mną. Z jednej strony się cieszę, bo przede mną więcej ruchu i większe usystematyzowanie dnia, a z drugiej strony mój wolny czas zmniejszy się do minimum.

Dzisiejszy wpis jednak nie o tym. Być może okaże się kontrowersyjny, wiele osób się ze mną nie zgodzi lub nawet oberwie mi się za to co napiszę.

W weekend zrobiłam sobie mały rachunek sumienia. To jak ćwiczę, jak jem, co mnie motywuje, jak widzę swoje postępy względem mojego celu, który zarysował się w głowie na podstawie obrazów fit-inspiracji.To właśnie one skłoniły mnie do zadania sobie pytania, czy aby nie popadamy znowu w jakąś przesadzoną pogoń za czymś co czasem jest mocno naciągane?

Ile się naczytałam o anoreksji, o przerobionych zdjęciach modelek, które zmieniają postrzeganie ideału piękna i tak dalej, i tak dalej... Wychudzone modelki stały się passe, przyszła moda na bycie fit. "Strong is the new skinny" oraz setki innych tekstów krzyczących z blogów, stron "motywatorów" i innych zakątków internetu. Pytanie tylko na ile to wszystko jest prawdziwe?



źródło
Szczerze? Zaczynam mieć wątpliwości czy takie zdjęcia mnie motywują, czy wpędzają w kompleksy i niezadowolenie, że ciężko pracuje, a efekt dalej nie jest taki jak bym chciała.

Przyznaję - każdy może zrobić ze swoim ciałem to, na co ma ochotę. Chcesz powiększyć biust - zrób to. Powiększyć usta - proszę bardzo. Można wymieniać każdą część ciała, którą można poprawić, aby poczuć się lepiej. Nie wątpię,  że panie uśmiechające się z wszechobecnych fit- zdjęć czują się fantastycznie. 3/4 z nich ma poprawioną urodę w znacznym stopniu. Sztuczny biust jest na porządku dziennym. Tu już mamy zmienioną proporcję - bo przecież umięśniona baba bez cycków wyglądałaby dla wielu osób  jak kloc - babochłop, ale z miseczką D jej figura automatycznie prezentuje się lepiej. Mam tylko jedno pytanie, które nurtuje mnie od jakiegoś czasu. Skąd do cholery mam wiedzieć czy te panie poza setką zabiegów nie zrobiły sobie np. liposukcji? I tu pojawia się problem. Bo na ile w takiej sytuacji jej osoba byłaby wiarygodna? Czy nadal byłaby guru fitnessu? Dla mnie nie. Nie wątpię, że takie kobiety również dają sobie wycisk. Ale czymże jest umięśnienie i podrasowanie ich poprawionego ciała względem wysiłku jaki muszą w treningi wkładać niezoperowane panie?

Wydaje mi się, że zaczynamy popadać w małą paranoję. Nawet ja zaczynam. Patrząc na idealne proporcje, mięśnie i 0g tkanki tłuszczowej, zaczęłam zastanawiać się, czy kiedykolwiek będę w stanie tak wyglądać. A powinnam myśleć jak pięknie będzie wyglądało MOJE ciało kiedy będę o nie dbała, bez tego całego sylikonu i prawdopodobnego odessania-ułatwiania.
Kiedyś odchudzał nas photoshop, teraz poprawia nas chirurg, a cały świat ślepo zaczyna wpatrywać się w "ideały" zamiast skupić się na możliwościach swojego ciała i motywować lecącymi centymetrami.

PS.: Panowie też się poprawiają. Poczytajcie klik

Ahoj!




27 komentarzy:

  1. Zdecydowanie doszłam ostatnio do wniosku (z resztą pisałam o tym ;)) że zbyt nagminne oglądanie fit inspiracji wpędza mnie w kompleksy i zły humor...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam zaległości w blogosferze więc muszę nadrobić Twoje wpisy :-) coś w tym jest, o ile zdjęcia WYSPORTOWANYCH pań mnie motywują, to większość prężących się sztucznych cycków zaczęła mnie zwyczajnie irytować.

      Usuń
    2. Ania na szczęście ani Ty ani ja sztucznych mieć nie musimy ;);)

      Zrób jak pisze Klaudia, oglądaj swoje zdjęcia z najlepszego okresu:D

      Usuń
    3. tak! prawdziwe cycuszki są najfajniejsze :-))

      Usuń
  2. ja nie oglądam tych wszechobecnych "fit inspiracji" bo nie dowierzam w naturalność tego ;) PS, medycyna estetyczna, plastyka to w głównej mierze warunkuje te "ideały"

    Szkoda czasu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokładnie. owszem są wyjątki, ale błagam, w większości zaczyna przeradzać się to w jakąś sylikonową sektę z siłowni. Jak to mówi mój M. "panie cyborgi" - i wcale nie chodzi tu o mięśnie, ale ilość sylikonu w biuście i ustach połączona z odessaniem. :-)

      Usuń
  3. wiesz, wbiłaś mi trochę gwoździa. ostatnio też nad tym myslałam, w podobnych zresztą kategoriach, co Ty. osobiście stawiam na 'żywe' inspiracje osób, które wydają mi się choć trochę prawdziwe, chociażby niektóre dziewczyny prowadzące faktycznie fitblogi & dzielące się wszelkimi swoimi słabościami & sukcesami. mam wrażenie, że ludziom troszkę w tyłkach się poprzewracało...też mnie mała depresja brała, gdy naoglądałam się wyphotoshopowanych zdjęć pań w Shape, czy nadmuchanych trenerek w stylu Chodakowskiej, szczególnie przy małym regresie, który obecnie szczęśliwie zażegnuję. trzeba zacząć sobie wartościować & dawkować treści z monitora, bo łatwo można popaść w obsesję. oj, łatwo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zgadzam się z Tobą! wydaje mi się, że ludzie lubią popadać w skrajności, stawiając sobie wygórowane cele.

      Usuń
  4. Now you're talking! BIG LOWE za otrzeźwienie i zdrowy rozsądek <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewa, ale fatburnera dalej biorę podczas treningów. Treningi tylko słabsze bo ostatnio naderwałam mięsień i jak paralityk funkcjonuję.

      Usuń
    2. Chemia fuj i mądre ikfowe głowy mówią, że to placebo, ale jak Ci tak lepiej to najważniejsze ;)

      Usuń
  5. Ja ostatnio zwątpiłam w moją silną wolę opierania się słodyczom. Wiadomo jak jest - każdy ma chwile słabości i złość za zjedzone 'coś na słodko' jest normalna, ale u mnie w ostatnim czasie przybrała za mocno na sile, co chyba nie jest psychicznie zdrowe :P
    Wcześniej sądziłam, że przy restrykcyjnej diecie i regularnym ćwiczeniom (różnego typu) już po wakacjach zobaczę super efekty.. A tu w sumie guzik. To nie dzieje się tak szybko. I karmiąc się fotami fit lasek z neta faktycznie można popaść w depresję :/ No przecież one są bliskie perfekcji.. A ja?! Wciąż na tym samym etapie. I czasem nawet zapominam, że poprawiła mi się kondycja i wydolność - widzę tylko brak wyraźnych efektów na ciele..
    Ehhh
    Jeśli chodzi natomiast o poprawianie plastyką ciała tych kobiet, to do tego akurat nie przywiązuję większej wagi. Ich mięśnie (głównie brzucha) i tak mnie mega nakrecają do pracy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. najważniejsze, że Ty odnajdujesz w tym jakąś motywację :-)
      nie martw się, silną wolę trzeba w sobie wypracować. od czasu do czasu "dzień tłuściocha" trzeba jednak zorganizować, wtedy łatwiej jest się powstrzymać :-)

      Usuń
  6. Jestem nowa z blogosferze jako blogerka. Wcześniej byłam jedynie czytelniczką blogów różnotematycznych. Stąd ten świat nie jest mi znany, a jedynie jest poznawany. Nie mniej jednak teraz kiedy czytam niektóre blogi jestem mocno zszokowana. PO pierwsze osoby, które myślą, że o odżywianiu wiedzą dużo i że swoim sposobem żywienia wpływają pozytywnie na zdrowie - najczęściej w jakiś sposób sobie szkodzą np. ogromną ilością białka zwierzęcego. Nagminne to zjawisko! Oprócz tego chciałam dodać, że bardzo łatwo wpaść w pułapkę fit inspiracji, zdrowego żywienia i ćwiczeń. Gdy coś pójdzie nie po naszej myśli bowiem, choroba, przytycie z innych powodów, zamęt wkrada się w życie, złość, żal i mnóstwo negatywnych uczuć. Pojawia się zawiedzenie, maleje motywacja, wiara we właśną sprawczość rzeczy. Nie warto.

    Organizm często daje sygnały czego potrzebuje. Głowa próbuje mu wmówić "Nie potrzebujesz tego", a on i tak sobie w końcu odbije. Prędzej czy później. Stąd zawsze uważałam, że w życiu najważniejsza jest równowaga, balans między wieloma jego aspektami. W aktywności fizycznej, diecie. CHodzi po prostu o mądry, lepszy wybór.

    Czasem zastanawiam się skąd u ludzi taki ekstremizm pomieszany z pogardą dla tych, którzy robią coś inaczej niż my? Jestem dietetykiem i uważam, że "nic co ludzkie nie jest mi obce". Gdy wracam do domu rodzinnego i piję czarną herbatę (normalnie jej nie pijam) to ja słodzę, bo to smak mojego dzieciństwa. Łyżeczka wystarcza. Przywołuje wspomnienia. Gdy idę do kawiarni z dawno nie widzianą koleżanką zamawiam kawę i ciastko. Zdarza mi się to rzadko ze względów zdrowotnych, ale nie widzę sensu w odmawianiu sobie wszystkiego, dążenia do perfekcji w każdej dziedzinie życia. Nie jest mi potrzebna dodatkowa frustracja. Życie trzeba smakować, kochać, akceptować, robić postępy, ale nie nadmuchanymi sposobami. A przede wszystkim obudzić w sobie MYŚLENIE. Nie podążać ślepo za tym co widać, co naoczne, co ktoś powie. Mieć swoje zdanie i szukać swojej prawdy.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą - moim zdaniem trzeba odszukać złoty środek i nie popadać w paranoję. Ja dodatkowo bardzo lubię dobre jedzenie i nie mogłabym sobie powiedzieć, że do końca życia nie tknę jakiejś grupy produktów. Staram się je przygotowywać zdrowo w domu z dobrych jakościowo składników, ale lubię też pójść na obiad do ulubionej restauracji i nie stresować się tym, że do przyrządzenia steka wwalono na patelnię za dużo tłuszczu.

      Fit-spiracji nie oglądam. Nie dlatego, że coś mnie boli i bierze mnie zazdrość. Doszłam do etapu, kiedy czuję się dobrze ze swoim ciałem, bez obciachu mogę paradować w bikini po plaży i dopracowuję jedynie szczegóły. Nie jestem i nie będę idealna. Ale też nie muszę taka być, nie jestem laską, która co drugi dzień pozuje do bieliźnianych sesji czy paraduje na wybiegach świata podczas faszynłików. Ciało to rzecz drugorzędna i im jestem starsza, tym bardziej się z tym zgadzam. Najważniejsze jest zdrowie, a bycie fit utożsamiam właśnie ze zdrowiem i dobrym samopoczuciem. BTW - nikt mnie nie przekona, że wyćwiczona laska z 5% zawartością tłuszczu samoczynnie nosi rozmiar C. Nie ma takiej możliwości - jeszcze się taka nie urodziła, co jej się kumuluje wszystko na biuście. A sztuczności nie lubię.

      Usuń
    2. Macie racje! równowaga przede wszystkim. kluczem jest jednak zdawać sobie z tego sprawę i zorientować się w odpowiednim momencie, jeśli niebezpiecznie zmierzamy w kierunku popadania w skrajności!

      Usuń
  7. nauczyłam się jednego - patrzeć ale nie zazdrościć - wiadomo każdy ma inne proporcje ciała, chociażby nogi dłuższe o 5cm robi ogromną różnicę, na zdj.motywujące lubię popatrzeć głównie ze względu na teksty które są na nich umieszczane:)
    wagę odstawiam w kąt i przyglądam się mojemu ciału - temu jak się zmienia pod wpływem ćwiczeń:) i cieszę się tym co już osiągnęłam mimo iż wcale nie schudłam tyle ile sobie po początku narzuciłam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo dobre podejście. wielu osobom przydałoby się myśleć w podobny sposób. nóż w kieszeni się otwiera jak ludzie z zawiścią podchodzą do osiągnięć innych.

      Usuń
  8. ja mam trochę inne podejście do fitspiracji - to znaczy motywacji szukam w sobie, w tym, co mnie napędza, co jest dla mnie ogromnie przyjemne, ewentualnie w swoich własnych zdjęciach z najlepszych okresów mojego życia. natomiast fitspiracje pokazują mi, jak wiele można osiągnąć potencjalnie, zwłaszcza, że głównie oglądam zdjęcia dziewczyn wykonujących różne ćwiczenia, gdzie widać pracę mięśni, zmęczenie na twarzy i krople potu, ale nie jest to dla mnie żaden wyznacznik i na szczęście nie wpędzają mnie w kompleksy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oczywiście masz rację. są fitspiracje i fitspiracje. Dobrze, że wracasz do ćwiczeń, Twoje poczynania są dla mnie motorkiem! :-)

      Usuń
  9. Photoshop poprawia caly czas :) Pracuje z tym na codzien, kazdy chce byc piekny i idealny, choc oczywiscie prosi o "naturalny efekt" - i tak dziewczyna z cala twarza w bliznach po tradziku nagle ma piekna, promienista cere, zaniedbana dziewczyna z wiszacymi waleczkami - oplywowa figure. Niestety tego sie nie da uniknac, ale fajnie, ze coraz wiecej osob zdaje sobie sprawe z tego, jak jest naprawde. Mnie tez ostatnio dopadlo male zdolowanie tym, ze tyle pracuje i nadal nie osiagnelam tego, co chcialam - no, ale gdybym tego nie robila, nie bylabym tu, gdzie teraz jestem :)

    PS: Dostalam paczke, bardzo dziekuje :))) niestety jeszcze nie rozgryzlam jak dodawac ludzi do znajomych itd :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ooo, czytając ten wpis od razu przyszła mi na myśl zuzka z bodyrock- ma świetną wytrzymałość i pewnie zna się na tym co robi, ale jej sztuczne piersi przekreślają ją (w moim mniemaniu) na całej linii...
    Nurtuje mnie pytanie (przepraszam, jeśli ktoś je uzna za głupie lub niedelikatne)czy piersi Ewy Chodakowskiej są naturalne czy sztuczne- tak, jak dla mnie to robi różnicę...:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie wiem co zrobiła ze swoimi piersiami Ewa, ale moim zdaniem nie są naturalne.

      Usuń
    2. Nie są na 100% naturalne, Ewa niedawno się z jakąś dziewczyną posprzeczała pod zdjęciem swoim i greckiej koleżanki na jej fb. I tam powiedziała jasno, że mają wszystko naturalne oprócz piersi, bo mając tak mało tkanki tłuszczowej musiałabym mieć całą w piersiach a to możliwe nie jest.
      Co do tematu masz rację. Ja osobiście nie lubię za bardzo fitspiracji oglądać, bo wiem, że nigdy taka nie będę...trochę mnie dołuje fakt, że nigdy nie będę mieć tak szczupłych, długich nóg i malusiego tyłeczka. Mogę za to być perfekcyjna na tyle ile mi materiał pozwoli i za tym dążę.

      Usuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  12. dzięki Ci za ten wpis, zrozumiałam że sama zbyt często oglądam zdjęcia ćwiczących, wysportowanych dziewczyn o idealnych sylwetkach, zamiast skupić się na tym, jak może wyglądać moje własne ciało, kiedy będę dawała z siebie naprawdę WSZYSTKO na treningach. ten post zmotywował mnie bardziej niż 8763293 zdjęć, jeszcze raz dziękuję :-)

    OdpowiedzUsuń