A konkretniej - jak nie choroba to naderwany mięsień. W zeszłym tygodniu nabawiłam się kontuzji, myślałam, że szybko mi przejdzie, ale męczę się i ból nie ustępuje. Wkurzam się, bo ledwie wróciłam do treningów po tygodniowej przewie chorobowej i znowu coś się dzieje. Tym razem nie zrezygnowałam z siłowni i skupiam się na cardio, nogach i brzuchu. Nie chcę być w plecy (!!!) kolejny miesiąc, bo frustrujące jest dla mnie zaczynanie tych samych etapów od początku. Mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu nastąpi poprawa :-)
A dzisiaj dla odchamienia, spędzę wieczór na koncercie Meli Koteluk.
Przyjemnego weekendu! :-)
Ahoj!
Jestem wieśniakiem skoro nie widziałam kto to Mela? :P Nadrobię!
OdpowiedzUsuńja ide na melę w przyszłym miesiącu ! :)
OdpowiedzUsuńwracaj do "świetności" ;)
oj;( współczuję;/
OdpowiedzUsuńtylko nie szarżuj za bardzo, trzymam kciuki za szybki powrót do formy! ;*
OdpowiedzUsuńszybko wracaj do formy :* trzymam kciuki
OdpowiedzUsuńTeż chętnie bym jej posłuchała na żywo! Dużo zdrowia!!
OdpowiedzUsuńleć do lekarza, nie ma co bagatelizować kontuzji
OdpowiedzUsuńKontuzje to jakaś porażka :( ale zgadzam się, że nie można tego ingnorować. Zauważyłam też, że porządna rozgrzewka i porządne rozciąganie minimalizują ryzyko :)
OdpowiedzUsuńuuu współczuję :( szybkiego powortu do zdrowia... ja też jestem chora więc Cię doskonale rozumiem...
OdpowiedzUsuńAhoj Ania!
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że już lepiej się czujesz:)
wracaj do nas!
Mary
uwielbiam ten kawałek! Domyślam się, że koncert był świetny:)
OdpowiedzUsuń