Z początkiem roku większość osób napisała swoje "Postanowienia Noworoczne". Ja też. Każdy mniej lub bardziej próbował wcielać je w życie. U większości osób prawdopodobnie pojawiły się punkty: "schudnę", "zacznę się zdrowo odżywiać", "zapiszę się na siłownię".. U mnie się pojawiły.
Styczeń - pierwsze dwa tygodnie przyniosły tłumy na siłowniach i w fitness clubach, później z każdym dniem liczba osób zaczęła spadać. Przyznaję się - ja też chodziłam rzadziej. Przyszedł luty, tłumów ze stycznia już od dawna nie widać. I co dalej? Zacznie się marzec, po nim kwiecień i na czym staniemy? Głodówki, diety cud, herbatki przeczyszczające i inne dobrodziejstwa ogólnodostępne w supermarketach czy sklepach zielarskich. Czy nie byłoby prościej wszystko usystematyzować? Jeść zdrowo, pozwolić sobie na małe przyjemności od czasu do czasu, uprawiać sport regularnie i urozmaicić wszystko na tyle, aby nie popaść w rutynę i przestać liczyć dni? wydaje mi się, że tak. na efekty i tak trzeba poczekać.
taki jest mój plan na wiosnę.
Niestety, tak to już z Nami Kobietami jest. Chcemy wszystko szybko, odrazu, "na już", a przy odchudzaniu niestety na rezultat, trzeba poczekać. Ja w każdym razie życzę wytrwałości i Tobie i sobie :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń