Niedziela - w tym dniu zazwyczaj chodzę nabuzowana, ponieważ poniedziałek na horyzoncie nie nastraja pozytywnie. Dzisiaj było zupełnie inaczej. Wyspałam się, spędziłam aktywny, pozytywny dzień, pogoda dopisała i na tapecie pojawiła się u mnie ciekawa opcja zmiany w życiu. Minął także ostatni dzień mojego tygodnia z jadłospisem. Przyznaję, że poniekąd już się do tego przyzwyczaiłam i nie wykluczam, że co jakiś czas to powtórzę.
Jak widzicie nie jestem asem żywieniowym, nie trzymam się żelaznych dietetycznych reguł, poddaję się gdy mam na coś ochotę i czasem nie chce mi się iść ćwiczyć. Posiłki staram się urozmaicać, często produkty w posiłkach się powtarzają, ze względu na zawartość lodówki. Nie wyrzucam jedzenia tylko dlatego, że wczoraj jadłam coś, a dzisiaj muszę co innego, bo świat się skończy. Obiady na wynos lubię przygotowywać tak, aby smakowały na zimno (zazwyczaj są to mamałygi ze wszystkim). Staram się jeść zdrowo na tyle ile w danym dniu mi się udaje. A że czasem się nie udaje... to wróćmy do dnia 7.
Najadałam się:
I śniadanie:
- płatki owsiane, jogurt 1,5%, konfitura wiśniowa
- czarna kawa z 1/3 łyżeczki miodu
II śniadanie:
- sałatka grecka (pozostałość po grillu)
obiad:
- szaszłyki drobiowe z warzywami (papryka, cukinia, pieczarki, cebula, pierś z kurczaka)
podwieczorek:
- szpinakowy koktajl
kolacja:
- tortilla z kurczakiem (wrap pszenny, pesto zielone, czosnek, sałata rzymska, pomidorki cherry, mozarella, grillowane polędwiczki z kurczaka, czarne oliwki)
ćwiczenia:
- bieganie
Oby kolejne dni też układały się po mojej myśli jak dzisiaj!
A jak Wasze nastawienie przed kolejnym tygodniem?
Jakieś plany dietetyczne lub związane z planem treningowym?
Ahoj!